Foto na licencji CreativeCommons
Po kilku dniach nieobecności w
wirtualnym świecie fejsbuka i maili, zaskoczył mnie obraz „rzeczywistości” jaki
się aktualnie wyłania na tablicach znajomych. Przytłoczyły mnie filmiki i
artykuły dotyczące uchodźców i nie byłoby w tym nic dziwnego poza tym, że
często były to wieści skrajnej maści. Z jednej strony wołające o współczucie,
chwytające za serce, a z drugiej wywołujące nic innego jak prymitywny lęk o
własne życie. Początkowo bez emocji, jednak człowiek to widzi, mimowolnie czyta
i nagle zdaje sobie sprawę, że sromotnie się rozchorował.
Objawy zatrucia lękiem podobne są
nieco do grypy. Podwyższona temperatura ciała, ból głowy i mdłości. Niemiły ucisk
w splocie słonecznym, który w żaden sposób nie ma związku z wczorajszą kolacją,
powoduje chęć jak najszybszego zaszycia się w pieleszach własnego łóżka.
Najlepiej z kotem, którym w razie czego, można przecież rzucić w napastnika. A
nóż wydrapie mu oczy? Chociaż… szkoda zwierza. Przecież najeźdźca to nie Alf i
nie zadowoli się sokiem z byle kota, choć mój jest całkiem wyrośnięty i można
byłoby spokojnie wykarmić nim całą rodzinę uchodźców. Ale zaraz, o czym ja
myślę? Nagle zdałam sobie sprawę, że daję się wciągnąć w tę grę. Wpadłam w
bardzo niefajne pole morficzne strachu.
On to, choć zagrożenie może być
realne, ma wielkie oczy i jest, całe szczęście, mega iluzją tworzoną przez
umysł. Myśli, jako reakcja na natłok informacji z zewnątrz, na komendę umysłu
zaczynają tworzyć najbardziej chore scenariusze, a te z kolei wywołują
odpowiedniej częstotliwości emocje. Boisz się, choć wróg jeszcze nie stoi u
bram. Lecz tym samym rezonujesz i wysyłasz sygnał strachu w eter, zasilając
dodatkowo swoją energią to zjawisko.
Stwierdziłam: dosyć! Skoro już jestem
tego świadkiem, obserwuję to w moim świecie, w jakiś sposób jestem za to
odpowiedzialna. Wrażliwość na dźwięki
przywołała w pamięci lecznicze tony Solfeggio eliminujące poczucie winy i lęk.
Te dwa idą ze sobą w parze, wiecznie sprzężone. Objawy zatrucia zaczęły mijać
już po kilku minutach.
Nagle zgłodniałam jak wilk.
Spokojnie wciągnęłabym konia z kopytami, a nawet z całym wozem. Kwantowa koleżanka
życzliwie poradziła: „Jedz, jedz... w kulturze islamskiej kobieta im większa,
tym warta więcej wielbłądów.” Nie byłoby w tym nic zabawnego, gdyby nie fakt,
że kilka dni wcześniej zrobiłam test: „Ile wielbłądów jesteś warta?”. Wyszło,
że trzydzieści cztery, ale nie znam aktualnego kursu wielbłąda, więc nijak nie
przełożę tego na złotówki. Podejrzewam, że nie są zamienne na kwanty.
Postanowiłam więc dwupunktowo się najeść, żeby w takim wypadku nie byli w
stanie mnie unieść. Z drugiej strony,
gdzie tu upchnąć w warunkach strefy umiarkowanej choćby te trzydzieści
wielbłądów? Trzeba byłoby zapewne zapłacić od nich podatek jak od psów. Wyobrażacie
sobie mnie, o 4:30 rano biegającą z taczką po parku i zbierającą wielbłądzie
kupy na spacerze? Obawiam się nawet, że potrzebny byłby tir. Ewentualnie
mogłoby się to przyczynić do wzrostu innowacyjności rodzimej gospodarki, na
przykład poprzez odkrycie cudownego działania wielbłądziego kału na skórę.
Dzięki temu ruszyłaby masowa produkcja, powiedzmy, „kwantowych kremów do twarzy
na bazie wyciągu (a raczej „wycisku”) z wielbłąda”.
Mało tego, niesiona tą modą,
postanowiłam wystawić się na randkowym portalu. Podałam cenę wywoławczą w
wysokości stu wielbłądów. Trafił się taki, co dawał nawet sto jeden, ale ten
akurat swój był, na bigosie chowany. Nie ma jednak przypadków. Gdy zadajesz
pytanie w kwantowym świecie, zawsze odpowiednie okoliczności pozwolą ci dotrzeć
do odpowiedzi. Zapytałam więc ludzi, którzy do mnie zaczęli pisać w ostatnich
dniach, jakiego są wyznania. I chyba nikogo nie zdziwią w tym momencie ich
odpowiedzi: „Muslim”.
Stwierdziłam, że mam szansę
zapytać kogoś z tamtej strony o zdanie. Niech mi wyjaśnią, dlaczego oni to
robią? Gdzie widzą wroga? Odpowiedź brzmiała tak:
„Powiedz mi, kto nienawidzi? Kto
zabija, jak sądzisz? Czy myślisz, że wszyscy Muzułmanie zabijają w Islamie?
Albo czy wszyscy Chrześcijanie zabijają? A może inne religie? W każdej religii
święte księgi przykazują kochać i pomagać innym ludziom. Czynić dobro, jak
tylko możesz. Nigdzie nie napisano, by zabijać ludzi. To ludzie czynią zło w imieniu
religii. Także w Europie Chrześcijanie zabijają ludzi i robią wiele złych
rzeczy. Czy możemy powiedzieć, że robią to dla religii? Nie. To oni są źli, a
nie religia. Religia nie każe czynić zła. Zrozum. Mieszkam w Europie od
dziecka. Mam przyjaciół w Niemczech i Wielkiej Brytanii i widzę, że ludzie
czynią wiele zła. To się dzieje w każdej religii.
Jeśli nie studiujesz Islamu, proszę,
nie mów niczego o Islamie. Żaden Muzułmanin nie jest Muzułmaninem, jeśli nie
wierzy w Jezusa. Jeśli chcesz się nauczyć Islamu, idź, studiuj Islam. Nie
studiuj Muzułmanów. Islam jest doskonały, Muzułanie nie. (Dr Zakir Naik).
Zatem, Islam jest doskonały, ale
nie Muzułmanie. Także Chrześcijaństwo jest doskonałe, ale Chrześcijanie nie.
Nie możesz porównywać ludzi według religii. Możesz ich porównywać według serca,
jakie mają. Wyznanie nie jest istotne, jeśli człowiek ma dobre serce.”
~ Bobby z Niemiec i Shakil z
Cypru
Jak w takiej sytuacji zaufać i
puścić? Czy to możliwe?
Tak, słuchać i obserwować, ale
kierować się tym, co mówi twoje serce. Nie oceniać niczego tylko na podstawie medialnej
perspektywy…
I z dystansem, na wesoło, bo humor
wiecznie żywy…
Enjoy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz